środa, 29 maja 2013

Posted by Unknown |

Jest grubo po północy. Boję się ruszyć by nie zbudzić rudego kotka, który śpi mi na kolanach. Byłem dzisiaj z żoną w parku na koncertach. Z ostatniego zrezygnowaliśmy. "Artyści" nie poszanowali publiczności, więc nie zostaliśmy. Pogoda chyba też się zezłościła, ponieważ zaczął padać deszcz. Nie chce mi się spać. Błądzę wspomnieniami tam gdzie zajrzeć powinienem i tam, gdzie nie wolno.
Wspominam ludzi, których spotkałem na swojej drodze. Dziwne, że nawet ci, co doprowadzali mnie do szewskiej pasji budzą dzisiaj pozytywne emocje i na myśl o nich na język nie przychodzą mi już żadne wulgaryzmy. Wiem, że nikogo nie spotkałem bez powodu.
Wspominam szkołę i zauważam, że niemal całkowicie wyparłem ją z pamięci. Wizyty w szpitalach, o których myśl budzi coraz mniejsze emocje. Moje małe sukcesy i depresje. Psychozy i radości...
Byliśmy dzisiaj u mamy. Rozmawialiśmy o głupotach. Zaczęliśmy w końcu wspominać moje nieudane próby studiowania i pracę za barem. Wreszcie stwierdziłem, że gdybym się nie przestraszył i kontynuował studia na politechnice, byłbym dzisiaj inżynierem i kawalerem. Nie pracowałbym w barze i nie spotkałbym mojej żony.
Wspominam i nie smucę się stratą tego, co straciłem. Przecież co mi po dyplomie inżyniera, gdybym nie miał teraz Ewy? Wszystko co się dzieje jest częścią przeznaczenia. Niczego nie żałuję. Dzisiaj tak mi się wydaje.

0 komentarze:

Prześlij komentarz