Zobacz świat zza krat szpitala psychiatrycznego... Dzisiaj podzielę się z Tobą kolejnym fragmentem mojej książki... Jeśli jeszcze jej nie znasz to może Cię zainteresuje. Wspominam ten krótki rozdział ponieważ jest mi dzisiaj bliski... Jestem teraz takim samym zombie jak wtedy gdy to pisałem...
Wyobraź sobie pocałunek kochanej osoby przez pancerną
szybę, tak właśnie było ze mną – tak bliski szczęścia,
a jednak poza jego zasięgiem. Zostałem zamknięty
w tych zimnych, szarych murach, bez możliwości ucieczki.
Rokowania w miarę dobre, ale efektów brak.
Życie w tym miejscu jest cholernie skomplikowane,
choć każdy dzień wygląda tak samo. Ci sami ludzie,
choć codziennie dochodzi ktoś nowy. Ta sama choroba,
mimo zmieniających się objawów…
Gdy mrok pochłaniał cały nasz świat, słyszeliśmy
przerażający krzyk: „Boże, pomóż! Ratujcie, błagam!”.
Detoks to taka ciężka sprawa…
O 22:00 wszyscy mieliśmy obowiązek leżeć w łóżkach,
jeśli ktoś się wyłamał, zostawał przywiązany…
Pielęgniarka co kilkanaście minut wchodziła do sali,
po północy coraz rzadziej. Nad ranem zazwyczaj udawałem,
że śpię. Nie chciałem przyjmować dodatkowych
leków, po nich czułem się pusty, bez wyrazu, bez duszy
i możliwości samokontroli.
Tak wiele dzieli zaburzonych psychicznie od zdrowych,
jednak jesteśmy bardzo blisko siebie. Mamy podobne nadzieje,
tęsknoty, pragnienia i prośby w modlitwie…
Trzymaj się ciepło!
K.