niedziela, 10 stycznia 2016

Posted by Zaburzony Świat Krystiana |
Miałem ciężką noc. Przez wiele godzin próbowałem uspokoić myśli i zasnąć. Nie mogłem usnąć ani na łóżku, ani na podłodze, pod szafą i pod łóżkiem też nie, ani na leżąco ani na siedząco. W końcu zasnąłem nie uspokajając myśli. Miałem bardzo realistyczny sen...
Poprosiłem przyjaciela by pomógł mi załatwić pistolet. Spojrzał na mnie tak jak zawsze gdy powiem coś co wydaje mu się dziwne i zapytał "w słusznej sprawie go wykorzystasz?" Odpowiedziałem, że tak i tyle wystarczyło by zdobyć broń. Jeśli czyta teraz tego posta pewnie się uśmiecha, bo wie, że brzmi to bardzo realistycznie. Naładowaną broń zabrałem ze sobą do szpitala w większym mieście, gdzie przeprowadzane są transplantacje. W samo południe, gdy był obecny cały personel stanąłem w najbardziej zatłoczonym miejscu i przyłożyłem sobie lufę do skroni. Stałem tak w bezruchu aż tłum się uspokoił i wtedy poprosiłem ochronę, by przyprowadziła do mnie dyrektora szpitala, któremu kazałem jak najszybciej przygotować salę operacyjną. Zapytał w jakim celu a ja mu odpowiedziałem, że będzie musiał szybko pobrać narządy do przeszczepu po czym nacisnąłem spust.

Obudziłem się wcześniej niż zwykle a w głowie cały czas kłębi mi się myśl - skąd wziąć pistolet? Są przecież ludzie podłączeni do szpitalnych maszyn, którzy czekają na przeszczep ratujący ich życia, życia, prawdopodobnie cenniejsze od mojego. Mam żółte papiery, więc na broń zero szans. Jeśli nadal nie nie będzie mnie stać na pomoc finansową, napiszę kolejne książki wpisując w umowę wydawniczą, że połowa nakładu ma pójść do recenzji i to ja zdecyduje gdzie ma trafić. W końcu w pewną mroźną noc rozdam te egzemplarze tym, którzy marzną bo nie mają czym palić w piecach. Jeśli wydawcy przeczytają ten tekst, nie wydadzą kolejnych książek, więc nie ogrzeję żadnego domu. Poczekam. Może kiedyś jeszcze do czegoś się przydam. Póki co będę żył podobnie jak dotąd, jednak bardziej świadomie. Żyję w luksusach narzekając, że nie stać mnie na większe i że te w których żyję są na kredyt. Kredyt w końcu spłacę, chociażby nawet kolejnym kredytem, ale nie zanosi się na to bym poczuł głód, którego nie będę w stanie zaspokoić bo stać mnie na luksusowy chleb, nie zmarznę i nie zmoknę bo mam luksusowy dach nad głową.

Post nie jest na żadnym poziomie. Piszę go by czymś zająć skamlający umysł a opublikuję by sprawdzić czy jestem na tyle odważny i szczery by pokazać Ci jego treścią jak bardzo jestem stuknięty.

niedziela, 3 stycznia 2016

Posted by Zaburzony Świat Krystiana |
- Dasz radę, postaraj się tylko nie upaść wstając z tego cholernego łóżka!
Podchodzi do mnie córka. W dłoni trzyma moje okulary. Przytula się do mnie i mówi:
- Niunia kocha tatę, przyniosła okulary, założy tacie a tata włączy Krecika.
Uśmiecham się do niej. Przez okulary nie widzę prawie nic. Szkła są całe wymazane czekoladką, podobnie jak buzia mojego Skarbka, dla którego podnoszę się z łóżka by włączyć bajkę i jakoś zacząć ten dzień. Spałem jakieś dwie godziny. - Jest coraz lepiej, dwie godziny to dużo!
Podczas gdy córcia ogląda bajki ja idę pod prysznic. Rozbieram się powoli. Boli mnie skóra i  jest mi strasznie zimno. Po upływie pół godziny patrzę nagi w lustro. Na ciele uwidoczniły się kolejne kości. - Dasz radę! To tylko chwila bólu. Weźmiesz prysznic, osuszysz ciało ręcznikiem, umyjesz zęby, ubierzesz się i wysuszysz włosy. Boże pomóż!
Po upływie godziny jestem już gotowy. Jest mi strasznie zimno i niedobrze. Podbiega do mnie Skarbek i krzyczy uśmiechnięta - Tata, daj czekoladkę.
- Najpierw śniadanko! Co Niunia chce na śniadanie?
- Ogółka, kałtofelki i mieśko! - Opowiada bez zastanowienia.
- To będzie na obiad kochanie, tato zagrzeje ci parówkę, może być?
- I czekoladkę! - Podobna do mnie ale uparta po mamusi.
Skarbek zjada śniadanko a ja zapalam papierosa na balkonie upijając przy tym łyk zimnej kawy. Nienawidzę zimnej kawy! Słyszę, że ktoś wchodzi do mieszkania. Wrzucam niedopałek do popielniczki i idę w stronę drzwi.
- Cześć mamo. - Teściowa uśmiecha się serdecznie.
- Cześć, cześć, ubieraj się ciepło bo strasznie wieje. Wnusia o której wstała?
- Oj nie wiem która to była godzina. Jakieś dwie minęły... Ewę mogą zatrzymać trochę dłużej dzisiaj w pracy...
- Nic nie szkodzi, poradzimy sobie, prawda kochanie? - Kochanie uśmiecha się do babci zapchaną po brzegi parówką buzią.
- Zbieraj się Krystian, już późno, spóźnisz się do pracy i znowu będziesz musiał tłumaczyć się centrali. No, miłego dnia! I pamiętaj o śniadaniu, na rogu sprzedają wspaniałe pieczywo i ...
- Wiem, wiem mamo. Trzymaj się! Pa skarbie! tata idzie do pracy!
- Dasz radę, to tylko pierwsze piętro. Tych schodków wcale nie jest tak wiele, to tylko złudzenie. Drogę do pracy też pokonasz bez problemu, chociaż wydaje ci się to droga przez całą galaktykę, tak na prawdę to tylko cztery minuty marszem. To będzie dobry dzień!

Przetrwam ten kryzys. Z każdym dniem jest coraz lepiej. Dużo ze sobą rozmawiam i patrzę na swojego Skrabka, to mnie leczy... Dzisiaj postanowiłem skupić się i napisać tego posta, mam nadzieję, że pomimo tego, że strasznie go nabazgrałem jesteś w stanie odczytać co się u mnie zmieniło. Jest dobrze! Zawsze coś jest dobrze, nawet gdy dookoła jest wszystko źle! :)