Tabletka szczęścia. Silnie uzależniająca. Daje ukojenie. Pozwala funkcjonować w miarę normalnie. Wyrywa z rąk depresji. Tłumi myśli samobójcze. Oddala chęć samookaleczenia. Jest tabletką szczęścia, ale nie rozwiązaniem. Biorę je od kilku dni. Czuję ulgę. Mam siłę. Szczoteczka do zębów nie waży już kilka kilogramów a schody z pierwszego piętra są do pokonania. Nie płaczę już na zapleczu. Byłaby idealna gdyby leczyła a nie oszukiwała chwilowo umysł. Jestem uzależniony od psychotropów. Zmusiła mnie do tego choroba i lekarze. Przyjmuję je już kilkanaście lat. Nie widzę póki co innej perspektywy.
Nie mam wyjścia. Mam zmienione leki i muszę ratować się "pigułką szczęścia" dopóki nowy lek nie zacznie działać.
Oszukuję swój umysł. Dostarczam do niego chemię, która nim kieruje. Nie, nie lubię tego. Po tej tabletce zmieniają mi się oczy. Mowa staje się niewyraźna. Kości mam z gumy i pusty umysł, ale lepsze to od złych myśli o śmierci.
Jestem jeszcze w miarę młody a nie ma dla mnie ratunku, dlatego ratuję sam siebie. Tabletki szczęścia pobiorę jeszcze kilka dni a później będę zmuszony na trzeźwo zmierzyć się z rzeczywistością.
trzymajmy się więc dopóki nowy lek nie zacznie działać, nigdy nie jesteś sam (nawet jak tak czujesz) :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńTez biorę każdego ranka tabletke na dobry dzień :). No cóż, takie życie.
OdpowiedzUsuńWitaj. Na innych Twoim poście, napisałem o koleżance, która może mieć ZA. Tutaj bardzo ciekawy Twój post odnośnie twojego życia. Bardzo się interesuje psychologią i mogę ci powiedzieć tyle: To nie twoja świadomość jest chora a twój umysł nieświadomy. To on tutaj powoduje problemy. Przeczytałem na ten temat dziesiątki opracowań i mózg składa się z umysłu świadomego i nieświadomego. Świadomy (nasza jaźń, to kim jesteśmy). Nieświadomy(głównie przysadka mózgowa i ciało migdałowate-w skrócie nasza emocjonalność). Ten umysł nieświadomy z angielskiego nazywa się Korą. Jest to podstawa funkcjonowania każdego żywego organizmu. Kora reaguje na zagrożenia. Jeżeli np.zbliżałby się się szybko samochód, to kora przejmie nad tobą kontrolę i wykona unik. A to dlatego, że zanim Twoja jaźń zastanowiła by się nad reakcją, już mogło by być za późno. Świadomość, jest "naroślą"(nie wiem, czy dobrego słowa użyłem) Kory.
OdpowiedzUsuńI tu jest problem, że są stany depresyjne, że jest również ZA. Uszkodzenie tej części mózgu. Uszkodzenie może być fizyczne lub psychiczne. Fizycznego nie da się wyleczyć, psychiczne się da. Przy fizycznym zostają tylko medykamenty do końca życia aby ta część mózgu nie przejmowała kontroli nad jaźnią. I co więcej? Że kiedyś umysł nieświadomy miał chronić człowieka przed zagrożeniami a obecnie jest sam zagrożeniem. On ma zapisane emocje, których nie możemy opisać. Te emocje są zapisywane do około 5-go roku życia i złe emocje odbijają się często na całym dorosłym życiu. Umysł nieświadomy nie wie, co dobre, co złe, tylko liczy ilość występowania emocji. Np.bicie. Jeśli będzie obserwowane wiele razy, to zostanie zakodowane nie jako coś złego,czy dobrego a jako coś normalnego, że tak ma być. W dorosłym życiu taka osoba może wpadać w szał i bić najbliższych. To są nowe badania. Do niedawna mózg traktowano jako jedność a teraz rozdziela się go na mózg i umysł. Warto o tym pamiętać. Znając dokładne źródło, można nauczyć panować nad tą uszkodzoną częścią. To jest bardzo trudne ale możliwe, tylko wymaga ogromnej pracy własnej i pilnowania się na każdym kroku. Podstawa: bardzo dobre poznanie siebie aby reagować, jeżeli czujemy, że "zaczyna się", to musimy nauczyć się strategii, co robić aby nie "wpaść". Jak dojdzie się do tego etapu, to można zacząć pierwsze próby kontrolowania złych emocji. Trzeba dokładnie uderzać w punkt. Podstawa, izolować się od osób o tych samych problemach. ZA, to nie problem. To zupełnie coś innego ale np.depresja, czy myśli samobójcze, to poważna sprawa. NIE WOLNO przebywać z ludźmi o tych samych problemach, np.z depresją. I znów, badania dowodzą, że neuroprzekaźniki w mózgu polaryzują się na daną część mózgu, np. impulsują na agresję, depresję, itd. TYLKO przebywając z ludźmi wesołymi, bez depresji, można spowodować, że coraz więcej neuroprzekaźników będzie impulsować w rejon odpowiedzialny za radość a coraz mniej w rejon odpowiedzialny za np.depresję. Już po krótkim czasie powinna być poprawa a po kilku miesiącach coraz krótsze stany depresji a coraz dłuższe radości, widzenia sensu życia. Wtedy nie wolno odpuścić. Trzeba za wszelką cenę przebywać z ludźmi wesołymi. Kolejne miesiące mogą spowodować, że uda się wyeliminować problem, nawet i w 90%. Każdy indywidualnie oczywiście. Ale trzeba zacząć. Jeśli czujesz depresję, trzeba powiedzieć STOP i na siłę myśleć o czymś innym, może nie wesołym ale o neutralnym, byle nie o np.skoku.
To tyle. Pozdrawiam i mam nadzieję, że komuś się to, co tu napisałem, przyda. Pozdrawiam