Przez wiele lat byłem samotny. Oszukiwałem siebie i
innych, że tak mi wygodniej. Widziałem dziesiątki plusów bycia samym. Nie dostrzegłem
jednak setek minusów. Tak naprawdę bałem się miłości. Twierdziłem, że zakochany
człowiek przestaje myśleć logicznie, a to logika od zawsze mną kierowała i jej
się trzymałem. Zmieniłem zdanie gdy pokochałem kobietę, która jest teraz moją
żoną. Poza duchowym dowodem zbawiennej mocy tego uczucia, istnieje również
medyczny. Od mojej doktorki dowiedziałem się, że moje leczenie bez miłości
nadal stałoby w martwym punkcie. Głębokie, odwzajemnione uczucia do mojej żony
prowokują mój mózg do produkowania sporej dawki endorfiny, hormonu szczęścia,
który w połączeniu z moimi lekami pozwala mi teraz lepiej funkcjonować niż w
przeszłości. Tak! Miłość ma zbawienną moc! Dostałem dowód duchowy i naukowy,
teraz nie tylko wierzę ale także wiem...
poniedziałek, 4 czerwca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
i kto powie że cuda nie istnieją?
OdpowiedzUsuńMiłość czyni cuda!
Trafiłam na Twój blog przez przypadek jednak jest on bardzo bliski mojemu sercu ponieważ mam brata który ma autyzm jednak z porażeniem mózgowym więc niestety kontakt z nim jest utrudniony natomiast myślę że on tez czuję miłość moją i moich rodziców; jesteś wielki!
Będę czytać!
Na pewno czuje... Może nie potrafi okazać tego w sposób widoczny dla otoczenia ale w jego magicznym, kolorowym świecie z pewnością kryje się dużo miłości :) Cieszę się, że mój blog jest Ci bliski i mam nadzieję, że często będziemy mogli na nim sobie podyskutować :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Usuń